czwartek, 3 marca 2016

Dwaj najwięksi Oscarowi pechowcy

Internet eksplodował po tym, jak Leonardo DiCaprio w końcu dostał zasłużonego Oscara. Ale czy wiecie, że są aktorzy, którzy za życia mieli więcej nominacji od niego, a samej statuetki nie doczekali? To się nazywa... pech? Spisek? W każdym razie dwaj rekordziści, jeśli chodzi o ilość nominacji bez nagrody, byli bardzo dobrymi przyjaciółmi i wielokrotnie grali razem. O kim mowa? Zobaczcie sami.

Choć może się to dla wielu wydawać szokiem, 50 lat temu nie było internetu. A jeśliby wtedy istniał, Richard Burton stałby się jego bohaterem na równi z niezniszczalnym Chuckiem Norrisem i wiecznie niedocenionym DiCaprio. Wybitny aktor teatralny robiący karierę w filmach, z których najsłynniejszy to "Kleopatra" - dzieło o tyle monumentalne, co potwornie kosztowne i pod wieloma względami problematyczne. W dodatku na jego planie aktor poznał swoją wielką miłość - Elizabeth Taylor. Aby być razem, oboje porzucili ówczesnych małżonków i stawali na głowie, żeby ominąć przepisy i wziąć ślub (o ile pani Taylor była drugą żoną Burtona, to on sam został jej PIĄTYM mężem). W tamtych czasach para stała się równie znana i popularna, co Brad Pitt i Angelina Jolie.
Richard Burton i Elizabeth Taylor w 1964
Aktorka od dziecka występowała w filmach i umiała radzić sobie ze sławą. Była to jednak nowość dla Walijczyka pochodzącego z górniczej rodziny. Radził sobie w jedyny sposób, jaki znał - pił. W przerwach między kręceniem kolejnych filmów para aktorska urządziła masę imprez, na których nie brakowało ani alkoholu, ani poezji.
Burton miał się jednak przekonać, że talent to nie wszystko. O ile jego żona dostała swojego pierwszego Oscara w 1961 roku, to Walijczyk nie umiał się doczekać. Wielkie nadzieje wiązano z jednym z ich wspólnych filmów "Kto się boi Virginii Woolf?". Nominowano go bowiem do 13 Oscarów, w tym we wszystkich kategoriach aktorskich. Burtonowie mieli więc szansę stać się pierwszą parą aktorską, która zdobyłaby statuetki za udział w tym samym filmie. Oczekiwania były ogromnie i zostały tylko częściowo spełnione. "Kto się boi Virginii Woolf?" ostatecznie zdobył pięć Oscarów, głównie jednak w kategoriach technicznych (zdjęcia, kostiumy, scenografia). Aktorsko film również doceniono, choć nie w sposób, jaki by sobie tego życzyła aktorska para. Statuetkami uhonorowano Elizabeth Taylor za rolę pierwszoplanową i Sandy Dennis za drugoplanową. W tym momencie upokorzony Burton był mężem dwukrotnie nagrodzonej Oscarem aktorki. Z pewnością to niedocenienie było jeszcze jedną rzeczą, które w ostatecznym rozrachunku podzieliły małżeńską parę.
Burtonowie z córeczką na planie "Kto się boi Virginii Woolf?"
W owym czasie najlepszym przyjacielem Walijczyka był Peter O'Toole, wybitny irlandzki aktor, znany głównie z tytułowej roli w filmie "Lawrence z Arabii". Wspólnie popijali, dyskutowali, zdarzało im się nawet grać razem ("Becket" i "Pod mlecznym lasem"). Wesoły tryb życia odbił się cieniem na zdrowiu obu aktorów - Burton popadł w alkoholizm, z którego do końca życia nie wyleczył się do końca, a Peter O'Toole w latach 70. musiał całkowicie zrezygnować z picia z powodu raka żołądka (może to dlatego przeżył swojego niewiele starszego przyjaciela o prawie 30 lat).
Elizabeth Taylor, Peter O'Toole i Richard Burton na planie "Pod mlecznym lasem"
Obaj panowie, poza miłością do alkoholu, kobiet i poezji (niekoniecznie w tej kolejności) mieli jeszcze coś wspólnego - dzielili rekord nominacji do Oscara bez statuetki. W momencie śmierci Burtona w 1984 roku obaj byli nominowani po 7 razy (w tym za ten sam film - "Becket"). Dopiero
w 2003 roku O'Toole'a nagrodzono za całokształt twórczości, a w 2007 dostał kolejną nominację - i znów nie wygrał! W 2013 roku zmarł wieku 81 lat. Na chwilę obecną jest rekordzistą z 8 nominacjami bez "faktycznej" nagrody (bo powiedzmy sobie szczerze, kogo obchodzą Oscary honorowe?).

A wy myśleliście, że Leonardo długo czekał?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz