niedziela, 29 listopada 2015

Ryga - perła secesji

Pamiętam, jak 11 lat temu dostałem album o państwach, które wtedy wstępowały do Unii Europejskiej. Rozdział o Łotwie zaczynał się anegdotą, że większość Polaków zapytanych "Z czym ci się kojarzy Łotwa?" odpowiadało "Z Litwą i Estonią." Niestety, gdy już informacje z tego albumu uległy zapomnieniu, i ja udzieliłbym podobnej odpowiedzi. Przypomniałem sobie o tym, gdy poszukiwaliśmy z żoną miejsca na podróż poślubną i natrafiliśmy na relacje z Rygi. I okazało się, że jest tam najwięcej budynków secesyjnych (z przełomu XIX i XX wieku) w Europie, a niedalek znajduje się kurort nadmorski. Zdecydowaliśmy się tam polecieć (do Rygi loty tylko z Warszawy i tylko LOTem). I rzeczywistość przerosła nasze (spore!) oczekiwania.
Na jednym zdjęciu - moda i architektura Rygi.
Ujmę to tak - byliśmy tam w sumie 11 dni, i ani przez chwilę się nie nudziliśmy. Praktycznie codziennie odwiedzaliśmy po kilka atrakcji, i ciągle trafialiśmy na coś nowego, czego próżno szukać w Polsce. Postaram się to po kolei przedstawić.

Po pierwsze - architektura. Budynki, jakie w większości miast europejskich byłyby główną atrakcją turystyczną, tutaj stanowią miłą, ale jednak normę (przy czym mówimy tu o starówce i centrum, bo im dalej, tym mocniej daje o sobie znać radziecka okupacja). Szczególnie warta uwagi jest Alberta Iela (czyli po prostu ulica Alberta).
Widok na całą Alberta Iela

Na tejże ulicy znajdują się najpiękniejsze kamienice w mieście. Większość z nich była już odnowiona, pozostałe - w trakcie renowacji.








Przypominam - budynki z powyższych zdjęć znajdują się na jednej ulicy. A teraz wyobraźcie sobie, że to miasto niewiele mniejsze od Łodzi, i w każdym zaułku można znaleźć takie skarby (choć może nie w takim stężeniu).
Na Alberta Iela poza samymi kamienicami znajduje się sklep z fajkami, restauracja Art Nouveau i... dwa muzea.



Do sklepu z tytoniem zajrzeliśmy z ciekawości, bo nie interesował nas oferowany tam towar. Wybór jednak był ogromny i palacz fajki mógłby tam spędzić dużo czasu.


Restauracja Art Nouveau nie zachwyciła nas. Może to dlatego, że odwiedziliśmy ją tuż po wyjściu z muzeum, może z powodu absolutnie zaporowych cen (Łotwa przyjęła euro jakiś czas temu, choć i tak jest tu taniej niż np. w Niemczech).
Jak wspomniałem, na Alberta Iela znajdują się dwa muzea. W zasadzie można pokusić się o stwierdzenie, że trzy - jedno z nich to dwa dawne mieszkania łotewskich artystów. Zwiedzanie zaczęliśmy od niego.




W tych mieszkaniach rezydowali Janis Rozentals, słynny łotewski malarz, i Rudolf Blaumanis, pisarz, dramaturg i dziennikarz. Wchodzi się przez dawną izbę tego pierwszego, a potem do mieszkania Blaumanisa trzeba się wspiąć po schodach.


A z okna rozpościerał się widok na sąsiednie kamienice. Cudo!


Przy odnawianiu mieszkania dotarli nawet do starych tapet. Obok jeden z obrazów artysty.

Te schody dzielą mieszkania obu artystów.


Jak na mieszkanie pisarza bardzo dużo tam obrazów.
Następnie odwiedziliśmy muzeum secesji. Choć to też "tylko" odnowione mieszkanie, postarano się o wiele przyjemnych smaczków, jakich próżno szukać gdzie indziej.
Na stole najbardziej secesyjne ze wszystkich kwiatów - lilie.


Ten dandys należy do obsługi muzeum i pilnuje ekspozycji, jednocześnie idealnie się w nią wpisując.



Obłędnie piękny żyrandol. W tle malowidła na ścianach. I tak w każdym pokoju.


Ilość rekwizytów w kuchni powala.

Ta pani też należy do obsługi. Nie siedzi bezczynnie, tylko dzierga. Jej koleżanka zaś
poczęstowała nas zrobionymi przez siebie ciastkami.


Kolejna atrakcja - przy wejściu można znaleźć sporo kopii autentycznych kapeluszy z epoki i przymierzyć je. Dołączono do nich narzutkę pasującą do stylizacji.


Zwiedzania było sporo, a i ceny były całkiem sympatyczne (dlatego też wykupiliśmy karnet na robienie zdjęć). A to tylko kilka z wielu, wielu atrakcji Rygi. Może już nie będę męczył was opisywaniem każdej z nich z osobna. Na pewno warto odwiedzić:

Muzeum Sztuki Dekoracyjnej i Projektowania - akurat trafiliśmy na wystawę o sukniach balowych z lat 1915-2015.
To zaledwie mała część wystawy. Wszystkie oryginalne! Znajdziecie tu Diora, Yves Saint-Laurenta, Chanel...
Skansen na obrzeżach miasta - ogromny teren na wiele godzin zwiedzania.

Muzeum kapeluszy - a w zasadzie nakryć głowy, można tam znaleźć eksponaty ze wszystkich miejsc na świecie (w tym z Polski). Tam też wystawiono kopie różnych kapeluszy do przymierzenia.

Muzeum Czekolady Laimas - bardzo ładnie zaprojektowany obiekt w fabryce czekolady Laimas.



Rockabilly House - lokal w stylu lat 50., niestety piekielnie drogi.

Jurmala - miejscowość wypoczynkowa parę kilometrów od Rygi. W zasadzie nie różni się wiele od naszych kurortów, ale plusem jest to, że znajduje się tak blisko stolicy.

To zaledwie mała część atrakcji dostępnych w Rydze i jej okolicach. Nie odwiedziliśmy m.in. Muzeum Okupacji czy Muzeum Wojny, za to sporo czasu spędziliśmy w galeriach sztuki (głównie prezentują tam lokalnych artystów). Bardzo dużo tam produktów lokalnych, praktycznie na wszystkim znajdziecie napis "Made in Latvia". Łotysze nie patrzą za bardzo na zachodnią modę i noszą się zupełnie inaczej niż Polacy. Miło też zaskoczyła mnie, jak mało kobiet tam farbuje włosy - na ulicach królują wysokie blondynki i blondyni o ciemnej kar
Para ubrana "po łotewsku" - oryginalne wzory, kwiaty, sukienki.
Dla wielu osób minusem może być obecność Rosjan w Rydze. Niestety - mieszka ich tam więcej niż samych Łotyszów, i często prezentują bardzo stereotypowy stan umysłu. Rdzenni Łotysze nie cierpią Ruskich jeszcze bardziej, niż Polacy.
Na koniec najbardziej charakterystyczny budynek tego miasta, Koci Dom.
Widzicie kotka na czubku? Po drugiej stronie budynku jest drugi. A na dole - restauracja.

1 komentarz:

  1. Nie przypuszczałam, że jest tam tyle ciekawych miejsc. Dzięki za wspaniałą wycieczkę.

    OdpowiedzUsuń